Najłatwiej byłoby napisać, że wszystko, co tu zobaczycie jest essa, a z filmów aż wylewa się rigcz. Postaramy się jednak nie robić z siebie aż takich boomerów i oddamy głos tym, którzy znacznie lepiej i bez zbędnego krindżu potrafią opowiadać o generacji Z: reżyserkom i reżyserom amerykańskiego kina niezależnego.
W trakcie tegorocznego American Film Festival zobaczycie kilka świetnych filmów, które w różnorodny sposób próbują uchwycić ducha GenZ. Znajdziecie tu opowieści o ciele, miłości, seksie, relacjach (rodzących się i umierających w mediach społecznościowych) oraz historie o tym, jak (i czy to w ogóle możliwe) załatać dziury między pokoleniami.
Na 13. American Film Festival zapraszamy od 8 do 13 listopada, do wrocławskiego Kina Nowe Horyzonty. Część festiwalowych filmów będzie można obejrzeć także online, od 8 do 20 listopada. Już za niecałe trzy tygodnie, 27 października, opublikujemy pełny program wydarzenia, a dzień później rozpoczniemy sprzedaż pojedynczych biletów i dostępów do filmów online. Do 18 października (lub do wyczerpania puli) w sprzedaży dostępne są karnety, które pozwalają najprzyjemniej i najekonomiczniej najbardziej ekonomicznie delektować się tegorocznym programem.
Najpierw stworzyła hymn milenialsów, czyli serial Dziewczyny, teraz zabiera się za pokolenie Z. I to jak się zabiera. Lena Dunham ponownie udowadnia, że potrafi złapać w swojej twórczości ducha czasu, jednocześnie nie tracąc z oczu bohaterów i bohaterek. W przypadku Sharp Stick to młoda Sarah Jo, która właśnie zaczyna odkrywać swoją seksualność (w tej roli wybitna Kristine Froseth; skojarzenia z postacią Kat Hernandez z Euforii są jak najbardziej na miejscu) i nawiązuje romans ze starszym od niej Joshem (równie wybitny Jon Bernthal, który dekonstruuje swój wizerunek twardego faceta). Całość jest lekka (ale nie za lekka), piekielnie inteligentna, pełna ostrego jak brzytwa humoru.
Dobry profil to podstawa. Wystarczy kilka porządnych zdjęć, wpadający w oko opis i możemy zaczynać polowanie na randkę. Trzeba tylko uważać, żeby po drugiej stronie nie spotkać kogoś, z kim raczej nie chcielibyśmy rozmawiać o najskrytszych pragnieniach i fantazjach. Na przykład własnego ojca. Tytuł filmu Jamesa Morosiniego spełnia swoją obietnicę: oto główny bohater zakochuje się w dziewczynie, którą poznał w socialach, a pod którą podszywa się jego ojciec, próbujący w dosyć nietypowy sposób odbudować relację z synem. Jako widzowie dostaniemy sporo śmiechu, jeszcze więcej wzruszeń, a wszystko podane z błyskotliwą analizą społecznościówek.
Jasne, opowieści o upadłych gwiazdach show-biznesu było już wiele. Ale Taurus wybija się ponad truizmy i oczywistości, fundując sporą dawkę świeżego spojrzenia i jeszcze większą dawkę kontrolowanego fatalizmu. Na pierwszym planie: Colson Baker aka Machine Gun Kelly, dragi, pieniądze, wieczne imprezy, wieczny kac. I bezduszne mechanizmy przemysłu muzycznego, które każdego zmielą według własnych potrzeb. Niby fabuła, a ogląda się jak wybitny reportaż.
Powstanie filmu o tym najprężniej rozwijającym się medium było tylko kwestią czasu. Shalini Kantayya jednak nie krzyczy tylko „pierwsza!”, ale daje nam błyskotliwy, momentami przerażający portret TikToka, który wypowiedział wojnę imperium Zuckerberga. Reżyserka bada fenomen tego medium jako technologii, która zmieniła świat i ludzi, a jej wpływ na rzeczywistość – zarówno pozytywny, jak i negatywny – jest wciąż trudny do oszacowania. Fascynująca opowieść o sławie, aktywizmie, cenzurze, uzależnieniu i życiu pod stałą obserwacją milionów fanów.