Program

Co już wiemy o programie?

The History of Sound, reż. Oliver Hermanus

16. AFF rozgości się we Wrocławiu w dniach 6-11 listopada. W programie festiwalu znajdą się najnowsze i najlepsze filmy niezależne z USA, przeboje ze światowych festiwali (w tym z niedawno zakończonego festiwalu w Wenecji), Hollywood z górnej półki, kultowe klasyki i znane-nieznane mistrzynie oraz mistrzowie kina. 

Co już wiemy o programie? Jakie tytuły rozgoszczą się na ekranach Kina Nowe Horyzonty?

Polityczne gry, kobiece wyznania i chłopackie imprezy: tegoroczne retrospektywy

W programie festiwalu znalazły się trzy przeglądy, które sięgają w przeszłość, ale na różne sposoby. Polityka na ekranie – sekcja organizowana we współpracy z Podkastem amerykańskim – to kontynuacja przeglądu dokumentującego wpływu polityki na kino; w ramach Freaks and Geeks – we współpracy z Filmwebem – wrócimy pamięcią do początku lat zerowych, gdy komedia po raz ostatni święciła triumfy na szeroką skalę; zapoznamy się także z twórczością Susan Seidelman, gościni festiwalu – jednej z nielicznych reżyserek, która z sukcesem kontynuowała karierę filmowczyni, opowiadając o kobietach ze swojej unikalnej perspektywy – partnerem tej sekcji jest Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny.

Mistrzowie, odkrycia, ulubieńcy

W programie znalazły się również najważniejsze filmy sezonu, zawsze prezentujące wyjątkową wrażliwość twórców i twórczyń i zapraszające do światów o autorskim charakterze.

Mastermind, reż. Kelly Reichardt

Pierwszej krowie (First Cow) wzięła na tapet mit pionierskich początków, a w swoim najnowszym dziele – Mastermind – Kelly Reichardt przygląda się niespokojnym latom 70., naznaczonym wojną w Wietnamie i polityką Nixona. W tej rzeczywistości śledzimy losy J.B. Mooneya (rewelacyjny Josh O’Connor), który pragnie zostać złodziejem dzieł sztuki, ale bliżej mu do Gangu Olsena niż do bandy Danny’ego Oceana.

Od nowa (Rebuilding), reż. Max Walker-Silverman

Od nowa orbituje wokół mitu kowboja, jednak główny bohater filmu, Danny (niezmiennie rewelacyjny Josh O’Connor), niewiele ma wspólnego z twardzielami z westernów. W wyniku pożaru traci dach nad głową i trafia do obozowiska dla ofiar kataklizmu, gdzie nieoczekiwanie spotyka byłą żonę i dawno niewidzianą córeczkę. Czy przypadek okaże się szansą od losu, a bohater wykorzysta okazję, by odbudować relacje z bliskimi?

The History of Sound, reż. Oliver Hermanus

1917 rok, na świecie szaleje I wojna światowa, a w całym tym szaleństwie spotykają się Lionel (O’Connor) i David (Mescal). Połączy ich miłość do – symbolizujących bezpieczeństwo rodzinnego domu – ludowych piosenek, a z czasem też wzajemna fascynacja, wykraczająca daleko poza muzykę. W najnowszym, pokazanym w canneńskim konkursie, filmie Olivera Hermanusa zobaczymy nie tylko Josha O’Connora (dobrze zgadujecie, jest rewelacyjny), ale też Paula Mescala.

Blue Moon, reż. Richard Linklater

Początek lat 40. – świat trawi wojna, ale w Nowym Jorku w najlepsze trwa złota era jazzu. Radio nadaje My Funny Valentine, Manhattan czy tytułowe Blue Moon – żelazne klasyki amerykańskiej piosenki napisane przez Lorenza Harta i Richarda Rodgersa. W słodko-gorzkim filmie Richarda Linklatera wcielają się w nich Ethan Hawke – w być może najlepszej (a na pewno jednej z bardziej wymagających) roli w swojej karierze – oraz nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem w Berlinie Andrew Scott. Tworzą tu wyborny aktorski duet, dopełniony świetnym występem Margaret Qualley. Podczas jednej nocy w hotelowym barze obserwujemy starcie różnych spojrzeń na sztukę, piękno artystycznego partnerstwa i piekło męskiej rywalizacji. Blue Moon nie tylko dokłada cegiełkę do nowojorskiej mitologii, ale i jest kontynuacją rozważań Linklatera o chłopięctwie, chłopactwie, różnych odcieniach męskości. Film stawia także pytania natury etycznej, chociażby o to, jak oddzielić sztukę od jej autora, który nie zawsze bywa miłą osobą o poukładanym życiu i zdrowych nawykach.

Zgiń, kochanie (Die My Love), reż. Lynne Ramsay

A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać do Montany? – musieli zadać sobie kiedyś pytanie Grace i Jackson (Jennifer Lawrence i Robert Pattinson), ale w odróżnieniu od tysięcy amerykańskich mieszczuchów oni naprawdę postanowili uciec. Stary drewniany dom pośrodku leśnej głuszy stał się ich wyśnioną przystanią do założenia rodziny. Gorzej jednak, że życie rzadko przypomina statyczne zdjęcia w katalogu, a w optyce Lynne Ramsay sielanka częściej skrywa pod powierzchnią zgniły, sczerniały korzeń. Ten wychodzi na wierzch chwilę po narodzinach dziecka; gdy euforię wyprze przyzwyczajenie, a wyzwoloną beztroskę ograniczą nowe role i obowiązki. Grace prędko zaczyna popadać w depresję, pogrążona w próżni między utratą dawnej tożsamości a przybraniem nowej, matczynej. Jackson najpierw nie zauważa jej cierpienia, potem pozostaje wobec niego uporczywie bezradny.

Erupcja, reż. Pete Ohs

Nakręcona ulubioną metodą reżysera – z punktem wyjścia w zarysowanym tylko scenariuszu, czerpiąca energię z kreatywnej współpracy i improwizacji – Erupcja opowiada, nomen omen, o wybuchających znienacka emocjach i pragnieniach. Bethany (Charli xcx) zabiera swojego chłopaka Roba (Will Madden) do Warszawy. Romantyczny wypad? Tak, ale dziewczyna ma także inne plany – sprawdza, czy w mieście dalej mieszka Nel (Lena Góra), z którą zaprzyjaźniła się podczas poprzednich wizyt. Zawsze, gdy się spotykały, gdzieś w Europie wybuchał wulkan – teraz gotuje się w Etnie i cała Europa wstrzymuje loty. Bethany i Rob zostają w Warszawie na dłużej, wikłając się w sieć wyznań, koniecznych do podjęcia decyzji i skrywanych pragnień.

Desperat (Dead Man's Wire), reż. Gus Van Sant

Są dwa rodzaje filmów Gusa Van Santa (Restless, 3. AFF): te autorskie (SłońGerry) i te, powiedzmy, „hollywoodzkie” (Buntownik z wyboruSzukając siebie). Desperat to przykład tego drugiego rodzaju, tym razem – nietypowo dla reżysera – utrzymany w konwencji thrillera. Jak w Obywatelu Milku czy Bez obaw, daleko nie zajdzie (9. edycja AFF) opowiadana historia wydarzyła się naprawdę. W 1977 roku niejaki Tony Kiritsis (Bill Skarsgård) wszedł do biura urzędnika bankowego Richarda Halla (Dacre Montgomery), przywiązał mu do szyi drut z obrzynem na drugim końcu (tytułowy dead man's wire) i zażądał zadośćuczynienia za oszustwo, którego – jak twierdził – padł ofiarą. Van Sant cofa się do przeszłości, aby w oprawie czarnej muzyki z epoki naświetlić problem kapitalistycznej samowolki na rynku nieruchomości (dziś nawet bardziej aktualny). Przy okazji reżyser puszcza oko do kinofilów, nawiązując do legendarnego Pieskiego popołudnia Sidneya Lumeta – filmy łączy podobny, w obu przypadkach zaczerpnięty z życia fabularny punkt wyjścia oraz typ bohatera: napastnika-desperata, który za pośrednictwem mediów zyskuje przychylność opinii publicznej. Mamy nawet Ala Pacino w obsadzie – tym razem jednak po drugiej stronie kapitalistycznej barykady. Czyżby symbol upadku ideałów lat 70.? 

Christy, reż. David Michôd

Biopic opowiadający o życiu Christy Martin – najważniejszej bokserki Ameryki, która w latach 90. zrobiła w tej męskiej branży bezprecedensową karierę i osiągnęła sukces, za który przyszło jej jednak zapłacić wysoką cenę. Dla chłopczycy z małego, górniczego miasteczka w Wirginii Zachodniej boks okazuje się przepustką do większego, choć niekoniecznie bardziej otwartego na odmienność świata. Mimo że Christy udaje się bardzo szybko wspiąć po kolejnych szczeblach sportowej drabiny, otaczający ją mężczyźni rzadko widzą w niej coś więcej niż przedmiot, za pomocą którego sami zabezpieczają swój status. Sprawę komplikuje fakt, że z czasem jej trener i mąż w jednym zaczyna ujawniać swoje zaborcze, kontrolujące oblicze. Gęstą, budowaną rytmem kolejnych walk atmosferę filmu wzmaga przełomowa w karierze Sydney Sweeney rola – daleka od jej dotychczasowego wizerunku trochę zblazowanej, pewnej siebie dziewczyny. Jej Christy jest jednocześnie twarda i krucha, arogancka i zakompleksiona, z zaciekłością atakuje na ringu, ale i sama jest bardzo podatna na zranienie. Niewielką, lecz znaczącą rolę gra tutaj także Katy O’Brian pamiętana ze spokrewnionego tematycznie, przebojowego Love Lies Bleeding (15. AFF). (autor opisu: Aleksander Kmak)

Kopnęłabym cię, gdybym mogła (If I Had Legs I’d Kick You), reż. Mary Bronstein

Wdech-wydech, wdech-wydech, obowiązki narastają, zegar tyka. Jego uporczywy dźwięk stłumić mogą tylko liczne kompulsje – te bardziej oraz mniej legalne, mocniej i słabiej odurzające. Życie Lindy (Rose Byrne) to pełen napięcia kołowrotek: między domem z dzieckiem wymagającym specjalnej opieki medycznej i ciągle nieobecnym mężem a pracą w poradni zdrowia psychicznego. Jak w tym wszystkim znaleźć spokój i nie zwariować? Jak bohaterka ma udźwignąć emocjonalny ciężar, który wydaje się przekraczać jej siły? Drugi pełnometrażowy film Mary Bronstein to opowieść o przeforsowaniu układu nerwowego, tłumieniu emocji, potrzebie kontroli oraz mechanizmach kompensacyjnych przynoszących jedynie chwilową ulgę, opóźniających zapłon bomby. To także wielowarstwowy obraz macierzyństwa – a w zasadzie dekonstrukcja jego mitu. Wrażenie dusznego, klaustrofobicznego portretu walki z rzeczywistością rodem z Nieoszlifowanych diamentów (2019) Benny'ego i Josha Safdiech Bronstein osiąga przede wszystkim dzięki zdjęciom Christophera Messiny, nieodstępującego bohaterki praktycznie na krok.

Nowa fala (Nouvelle Vague), reż. Richard Linklater

Pokazywane w canneńskim konkursie dzieło Linklatera to wyjątkowy film o filmie, oda do kina nowej fali, a zarazem próba reaktywacji jej stylu, która skupia się na urokach codzienności, niemal dokumentalnej prawdzie i lekkości pozbawionej moralizatorstwa. Reżyser we współpracy z idealnie dobraną młodą obsadą (Guillaume Marbeck jako Jean-Luc Godard, Zoey Deutch jako Jean Seberg i Aubry Dullin jako Jean-Paul Belmondo) tworzy niekoturnowy portret artysty podczas aktu tworzenia, składa hołd Godardowi i – szerzej – każdemu niepokornemu twórcy. Retrospektywa Anne-Marie Mièville dopełni ten nostalgiczny pean na cześć młodzieńczej, nieskrępowanej hollywoodzkimi konwenansami twórczości, którą reprezentował Godard w tamtym czasie i z którą utożsamia się dziś jeden z najważniejszych niezależnych reżyserów amerykańskich.

Dzień Petera Hujara (Peter Hujar’s Day), reż. Ira Sachs

Reżyser przenosi nas w lata 70. i zamyka w nowojorskim apartamencie Lindy Rosenkrantz – grana przez zjawiskową Rebeccę Hall pisarka spędzi w nim czas z fotografem Peterem Hujarem (jak zwykle bezbłędny Ben Whishaw). Opowie jej on o swoim zwyczajnym dniu: tylko tyle i aż tyle, bo stanie się to okazją, by naszkicować panoramę nowojorskiej bohemy tej epoki. Dzień Petera Hujara jest rodzajem listu miłosnego do medium fotograficznego i filmowego oraz bohaterów zatrzymanych w czasie. W momencie, zanim epidemia AIDS na zawsze odmieniła oblicze Nowego Jorku.

Chronologia wody (The Chronology of Water), reż. Kristan Stewart

Ta opowieść zaczyna się jak tsunami – fala, która unicestwia domy i ludzi, lecz kształt wody, a wraz z nią emocjonalna temperatura i rytm Chronologii wody zmieniają się z rozdziału na rozdział. Chronologia wody to pełne zanurzenie w ekstremalne doświadczenia i ratunku, jakim dla bohaterki bywa pływanie i pisanie. Imponująca, przejmująca do szpiku kości ekranizacja autobiograficznej książki Lidii Yuknavitch błyskotliwie przekłada słowa na obrazy, szatkuje niechciane wspomnienia, puszcza wodze fantazji, traci i odzyskuje kontrolę, mąci wodę, ale z determinacją najlepszej pływaczki pewnymi ruchami sunie do przodu.

Megadoc, reż. Mike Figgis

Z tym ryzykiem nierozerwalnie łączy się olbrzymia ambicja – i właśnie ten splot najbardziej interesuje Mike’a Figgisa, angielskiego reżysera, zaproszonego na plan Megalopolis, aby udokumentował pracę nad opus magnum Coppoli. Rozmawiając z aktorami (m.in. Aubrey Plaza, Shia LaBeouf), innymi reżyserami (George Lucas), producentami, rodziną Coppoli i wreszcie z nim samym, Figgis odmalowuje złożony portret filmowca bezkompromisowo podążającego za swoją wizją, ale także, co nawet ważniejsze, potrafiącego przekonać do niej innych ludzi. Pokazywany premierowo na tegorocznym festiwalu w Wenecji film to jednocześnie manifest wiary w kino autonomiczne, niezależne od dyktatu konglomeratów medialnych czy gigantów streamingowych. W filmy wymagające, nieoczywiste, niekoniecznie zawsze udane, ale jednak poszerzające język i horyzonty kina.

To Dorotka! (It's Dorothy!), reż. Jeffrey McHale

Czarnoksiężnik z krainy Oz, powieść L. Franka Bauma sprzed 125 lat, zainspirowała rzesze twórców, z których każdy interpretował ją inaczej: od legendarnego filmu z Judy Garland, przez wersję Sidneya Lumeta z Dianą Ross, która dodawała skrzydeł afroamerykańskim dziewczynkom, czy zniszczony przez krytykę w latach 80. Powrót do Oz z 11-letnią Fairuzą Balk, po telewizyjny The Wiz Live! (2015). Postać ta miała też niebagatelne znaczenie dla pokoleń gejów, przez lata nazywanych „przyjaciółmi Dorotki”. W swym najnowszym filmie Jeffrey McHale (Tajemnice Showgirls) wykorzystuje bogate archiwa, przeplatając je rozmowami z ikonami amerykańskiej piosenki – na ekranie zobaczymy między innymi Shanice Williams, Rufusa Wainwrighta czy Ashanti. To Dorotka! przygląda się fenomenowi amerykańskiej popkultury z uważnością antropologa, ale i właściwą Amerykanom lekkością.

Zawrót głowy Kim Novak (Kim Novak’s Vertigo), reż. Alexandre O. Philippe

Czy Kim Novak doświadcza vertigo, czy nie daje się mu owładnąć, przejmując historię o jednym z amerykańskich arcydzieł – i kinie klasycznym w ogóle – przedstawiając ją z własnej perspektywy? Alexandre O. Philippe siada z aktorką do stołu i daje sobie opowiedzieć Zawrót głowy inaczej, niż zwykły to robić narosłe przez dekady mity. Wyróżniona na tegorocznym festiwalu w Wenecji nagrodą za całokształt twórczości Novak – dziś także malarka i poetka – powraca z trwającej ponad trzy dekady aktorskiej emerytury i daje nam wyjątkowy wgląd w – jak pisze Guy Lodge na łamach „Variety” – „kaprysy złotej ery Hollywood”, podczas gdy duch Hitchcocka unosi się nad całością. Zawrót głowy Kim Novak to dokument intymny i melancholijny, często łagodnie dryfujący ku pamiętnikarskiej wrażliwości, choć niepozbawiony charakterystycznego dla Philippe’a zacięcia krytycznego.

Zawrót głowy (Vertigo), reż. Alfred Hitchcock

Odesłany na przymusową emeryturę policyjny detektyw John „Scottie” Ferguson (James Stewart), u którego zdiagnozowano akrofobię (to właśnie lęk wysokości sprawił, że nie zdołał uratować partnera przed śmiercią), zostaje wynajęty przez Gavina Elstera (Tom Helmore) do śledzenia jego przejawiającej skłonności samobójcze żony Madeleine (Kim Novak). Ferguson, przyciągany przez złotowłosą piękność jak magnes, podąża za nią krok w krok, a gdy ta wpada do Zatoki San Francisco, nie tylko wyciąga ją z wody, ale i zakochuje się w niej. Choć tak zarysowana intryga, zaczerpnięta z powieści duetu Boileau-Narcejac, brzmi banalnie, to Alfred Hitchcock uczynił z niej wymykającą się prostym interpretacjom opowieść o tożsamości, pożądaniu i skazanej na zagładę miłości, a przy tym zawarł w filmie wszystkie swoje twórcze fascynacje i obsesje. Zawrót głowy – w 2012 roku okrzyknięty przez magazyn „Sight & Sound” filmem wszech czasów (zdetronizował tym samym niepokonanego przez pięć edycji plebiscytu Obywatela Kane’a Orsona Wellesa z 1941 roku) – to thriller i melodramat w jednym, kino pełne zarówno freudowskich pierwiastków, jak i prekursorskich rozwiązań optycznych.

pozostańmy w kontakcie
przyjaciele festiwalu